Rywale robią wszystko, żeby prowadzić, jest ostra walka o pozycję. W innych wyścigach drużyny walczą o pozycję głównie przez ostatnie 20 kilometrów. Na Tour de France jest zupełnie inaczej. Walka o pozycję zaczyna się 70 kilometrów przed metą – mówi Tomasz Marczyński, podsumowując pierwszy tydzień „Wielkiej Pętli”.
Jakie są twoje wrażenia po pierwszych dniach i etapach Tour de France?
Jest to bardzo stresujący wyścig, szczególnie trudne były dla naszego zespołu pierwsze dni. Wszyscy chcą pozostać na przodzie, nie jest łatwo. Jednak myślę, że zespołowi Lotto Soudal dobrze idzie. Na czwartym etapie André Greipel miał bardzo dobry sprint. Naprawdę był bardzo bliski zwycięstwa. Najbliższe dni będą bardzo ciekawe, zobaczymy co uda nam się zrobić. Ja mam bardzo dobre i pozytywne nastawienie.
Miałeś dwa wypadki. Jak się czujesz?
Miałem dużo szczęścia. Naprawdę mogło być znacznie gorzej, cieszę się, że nadal tu jestem. Wracam do siebie, mogę już prawie normalnie jechać.
Tiesj Benoot, twój młodszy kolega z zespołu Lotto Soudal, musiał zrezygnować z powodu obrażeń…
Bardzo przykro mi z tego powodu. Najważniejsze dla niego, żeby jak najszybciej wrócił do zdrowia, odpoczął i może myśleć o kolejnych wyścigach. Mieliśmy plan na ten etap, prawdopodobna była ucieczka moja, Tiesja Benoota i Jelle Vanenderta. Jeżeli w grupie uciekającej masz dwie dodatkowe osoby jest dużo więcej możliwości w finale. Upadek Tiesja pokrzyżował nasze plany – wielka szkoda, ale niestety nie mamy na to wpływu. Walczymy dalej!
Za wami pierwsze etapy sprinterskie i trochę gór. Czego oczekujesz w drugim i trzecim tygodniu wyścigu?
Jak powiedziałem wcześniej – na razie czuję się dobrze. Myślę, że sporo okazji przede mną i jeżeli wszystko dobrze się ułoży na kolejnych etapach podejmę próby ucieczki i oderwania się od grupy.
inf. prasowa.