I co, i co? Tim Wellens wygrał 73. edycję Tour de Pologne. OK, przyznajemy, w tym przypadku o prognozę nie było trudno, tym bardziej, że niedzielny etap został odwołany. Tak czy siak, w typowaniu znów wychodzimy na remis. Uff.
Czy 25-letni Belg zasłużył sobie na triumf w tegorocznej odsłonie naszego narodowego wyścigu? Owszem, jak najbardziej. Zawodnik Lotto-Soudal był, obok Zdenka Stybara, Philippe’a Gilberta czy Rigoberto Urána największą międzynarodową gwiazdą touru. Gwiazdą, o której przeciętny kibic do tej pory niewiele słyszał, o którym niewiele wiedział, a o którym cały kolarski świat mówi. Tak, Wellens to jest ktoś i z tego Wellensa może wyrosnąć jeszcze większy ktoś. Rozwój, jak widać, trwa.
Triumf w generalce zapewnił sobie na deszczowym etapie wokół Zakopanego. Niektórzy nazwali go epickim. Dla nas był po prostu etapem mokrym i paskudnym, ponieważ jazda i ściganie na rowerze w deszczu frajdy nie sprawia, a do tego jest niebezpieczna. Wellens pokazał jednak klasę, pazur, ambicję i odwagę. Różnica uzyskana pod Wielką Krokwią była spora, wystarczyło się tylko wybronić w Bukowinie i hyundai w garści.
Odcinek przez Gliczarów się, niestety, nie odbył. A może bardziej „stety”, ponieważ sytuacja, kiedy wychodzisz na balkon i nie widzisz przez ścianę deszczu sąsiedniego budynku, odległego o trzy metry, nie jest dobrą i bezpieczną sytuacją wyścigową. Najpierw odcinek miał zostać skrócony do dwóch okrążeń, ostatecznie zawodnicy zaliczyli jedną honorową rundkę, przebrali się i pojechali do hoteli. Z organizatorami i sędziami w imieniu kolarzy pertraktował Stybar tłumacząc, że w sadzawce nie da się ścigać. Argumenty przemówiły, protokół pogodowy zadziałał.
A czasówka w Krakowie, jak to czasówka w Krakowie. Płasko, w miarę krótko i drugi już – po Sir Bradleyu Wigginsie – Brytyjczyk na najwyższym stopniu podium w ITT. Alex Dowsett dał popis wyprzedzając swojego drużynowego kolegę. Wellens musiał tylko pojechać swoje, wystarczył mu trzynasty wynik dnia. Tak też zrobił.
O wiele bardziej niż jego victoria zaskakiwać może pozostała konfiguracja na podium. Fabio Felline po pagórkach śmigać umie – jasne. Młody Alberto Bettiol stanowił za to i nadal poniekąd stanowi znak zapytania. 22-latek uplasował się na trzeciej pozycji, pięć lat temu został mistrzem Europy juniorów w jeździe indywidualnej na czas. Lecz, nie oszukujmy się, większości jego nazwisko nic nie mówiło. Również rezultat Lawrence’a Warbasse’a – siódmy w generalce – należy postrzegać w kategoriach niespodzianki, bowiem Amerykanin do tej pory odgrywał role… czwartoplanowe.
Taka specyfika naszej etapówki. W czołówce są z reguły ci, których wcześniej niewiele osób miało w swoim magicznym notesie.
Wolfgang Brylla
fot. Szymon Gruchalski / Lang Team