Liberty 3 Pro to nowoczesne słuchawki True Wireless, świetnie brzmiące i napakowane wymyślnymi funkcjami. Czy nadają się do uprawiania sportu?
Uwielbiam słuchać muzyki lub książek podczas biegania, chodzenia, jeżdżenia na rowerze, sprzątania – właściwie używam słuchawek bez przerwy. Mam do dyspozycji standardowe słuchawki do iPhone’a (przewodowe), długo korzystałem też z dwóch zestawów Aftershokz: OpenMove i Aeropex. Wszystkie są bardzo funkcjonalne, każda para na swój sposób – applowskie sprawdzają się świetnie w codziennym życiu, ale czasami przeszkadzają mi ich kabelki. Afetreshokz są idealne do uprawiania sportu, ale nie brzmią tak, jak bym chciał. Dlatego już od jakiegoś czasu rozglądałem się za bezprzewodowymi słuchawkami, których można używać w pracy i podczas uprawiania sportu, a które dają bardzo dobrą jakość dźwięku. Tak trafiłem na Soundcore Liberty 3 Pro, które polecano mi nie tylko ze względu na doskonałe brzmienie, ale też dodatkową funkcję: tryb aktywnej redukcji szumów otoczenia.
Nie znałem wcześniej marki Soundcore. Jest młodziutka, powstała w 2018 r. To jeden z brandów firmy Anker, producenta ładowarek i powerbanków. Przychodząc niejako z zewnątrz konserwatywnego rynku hi-fi pozycjonuje się jako innowacyjna, burząca schematy firma, której misją jest dostarczanie wysokiej klasy przeżyć dźwiękowych w przystępnej cenie. Nie płacisz za markę ani za „heritage”, tylko za jakość – tak przekonują slogany reklamowe.
Personalizacja
Pierwszy kontakt z ich flagowym produktem rzeczywiście daje bardzo dobre wrażenie. Eleganckie opakowanie w magnetycznym zamknięciem, w środku zgrabne pudełeczko z wysuwaną pokrywką, która robi rasowe „klik”, a także cały zestaw wymiennych gumek w różnych rozmiarach, służących dopasowaniu słuchawek do kształtu i wielkości ucha. Wygląda to wręcz onieśmielająco, a na pewno profesjonalnie. Szybko też odkrywamy, że specjalna aplikacja, którą można pobrać na telefon, daje możliwość daleko idącej customizacji słuchawek. Można zaprogramować sposób, w jaki działają dotykowe panele sterujące na obu słuchawkach. Można dostroić system redukcji szumów i przełączać między jego różnymi trybami. Można bawić się ustawieniami equalizera lub wybrać jeden z wielu presetów. Można wreszcie przeprowadzić test słuchu i na podstawie jego wyników optymalnie ustawić EQ. Jeśli połączymy te funkcje ze wspomnianą możliwością dobierania rozmiaru słuchawki, dochodzimy do oczywistej konkluzji – producentowi bardzo zależało, by umożliwić dopasowanie słuchawek w jak największym zakresie.
Czy dla użytkownika takiego jak ja ma to jakieś szczególne znaczenie? Raczej nie. Nie potrzebuję personalizować słuchawek, chcę po prostu, by świetnie brzmiały i były wygodne. Zapewne jednak istnieje grono klientów, którzy bardzo tę możliwość customizacji docenią – dlatego warto tu o niej wspomnieć.
Dźwięk
Mówiąc najprościej, jest wspaniały. Nie mam kompetencji, by przedstawić szczegółową audiofilską recenzję, ale jestem przekonany, że brzmienie L3Pro zadowoli większość entujastów hi-fi. Mocne basy, które potrafią zejść bardzo nisko. Przekonujący środek, szczegółowa góra, wyraźnie zdefiniowana scena. O ile w innych moich słuchawkach słucham głównie książek audio i podcastów, o tyle w Soundcore chcę przede wszystkim słuchać dobrej muzyki. Świetnym uzupełnieniem jest system redukcji szumu, który, jeśli tego chcemy, odcina nas od otoczenia, tworząc coś w rodzaju wirtualnej, prywatnej przestrzeni. W pewnym sensie L3Pro stały się dla mnie „dodatkowym pokojem” w naszym mieszkaniu, sposobem, by odciąć się od domowych dźwięków, gdy chcę się skupić lub zrelaksować przy muzyce. Zdarzało mi się zresztą nie włączać nawet muzyki, wystarczało mi samo wyciszenie – traktowałem wtedy słuchawki jako aktywne zatyczki do uszu.
Wygoda używania
Przy wszystkich korzyściach płynących z ANC (Active Noise Cancelling) nie chciałbym oczywiście korzystać z niego podczas jazdy rowerem czy, generalnie, w ruchu ulicznym. Całkowite odcięcie dźwiękowe jest bardzo niebezpieczne. Na takie sytuacje słuchawki mają do dyspozycji tryb transparentny: wbudowane mikrofony zbierają dźwięki otoczenia i odtwarzają je do ucha, słychać je więc nawet lepiej, niż gdyby było się w zwykłych słuchawkach (jakkolwiek brzmią niezbyt naturalnie). Oznacza to, że przy zachowaniu odpowiedniej ostrożności Soundcore mogłyby, teoretycznie, dobrze sprawdzić się podczas biegania czy jazdy na rowerze. Niestety, nie było mi dane tego doświadczyć – słuchawki zbyt łatwo wypadały mi z uszu. Chociaż we wszystkich recenzjach, jakie przeczytałem, L3Pro były chwalone za to, że świetnie się trzymają, ja nie mogłem tego potwierdzić. Zmieniałem gumki, starając się uzyskać jak najlepsze dopasowanie, ale i tak co jakiś czas któraś ze słuchawek wyrywała się na wolność. Gdy zdarzało mi się to na rowerze, za każdym razem ryzykowałem, że już jej nie znajdę w trawie. Udało się niczego nie zgubić, ale i tak szybko zrezygnowałem z zabierania Soundcore’ów na rower. Może zresztą i dobrze? Słuchawki zawsze zwiększają ryzyko na drodze. Zwłaszcza słuchawki tak dobrze brzmiące.
Rozmowy telefoniczne
To było rozczarowujące – nie byłem w stanie przyzwyczaić się do rozmów telefonicznych. Oczywiście świetnie słychać rozmówcę, problem jest jednak ze słyszeniem samego siebie. Słuchawka tak szczelnie zatyka ucho, że własny głos brzmi jak ze studni, albo – prościej – jakby się mówiło z zatkanymi uszami. Nawet w trybie transparentnym, gdy system zbiera wypowiadane przez nas słowa i puszcza je na słuchawki, brzmi to niezbyt naturalnie. Nie miałem też najlepszych recenzji z drugiego końca linii – bywałem proszony o przełączenie się z słuchawek na telefon, bo było mnie kiepsko słychać. A jednocześnie zdarzało się, że rozmówcy chwalili jakość połączenia. Mało w tym spójności, nie wykluczam zresztą, że są jakieś ustawienia w aplikacji, które mogłyby pomóc w uzyskaniu większego komfortu telefonowania, ale dla mnie to za dużo zabawy – we wszystkich innych słuchawkach nie trzeba przecież studiować instrukcji, by móc normalnie do kogoś zadzwonić.
Podsumowanie
Soundcore Libert 3 Pro miały być moimi słuchawkami sportowymi, ale zupełnie nie sprawdziły się w tej roli. Ba, nie okazały się wygodne nawet podczas zwykłego używania na co dzień. Za duże, zbyt łatwo wypadają z uszu, kiepsko rozmawia się w nich przez telefon. A podczas używania dotykowych wrażliwych paneli sterujących zbyt łatwo o denerwującą pomyłkę.
Jednocześnie słuchawki te od kilku miesięcy dają mi niezrównane przeżycia podczas słuchania muzyki. Są też prawdziwym ratunkiem, gdy muszę się skupić w głośnym otoczeniu, a ich tryb aktywnego redukowania szumów zapewnia mi pełną izolację. Zamiast więc słuchawkami sportowymi stały się dla mnie sprzętem używanym stacjonarnie, i to bynajmniej nie podczas jakiejkolwiek aktywności ruchowej. Oznacza to, że wciąż potrzebuję drugiego, bardziej praktycznego zestawu na co dzień, a Soundcore używam tylko w specjalnych sytuacjach, zwłaszcza chwilach relaksu i wyciszenia.
Z jednej strony takie podsumowanie może zniechęcić kogoś, komu „pchełki” kojarzą się przede wszystkim z mobilnością, aktywnością i praktycznością. Z drugiej – trudno napisać coś lepszego o sprzęcie hi-fi niż to, że daje wielką przyjemność i relaks. Wszystko zależy więc od tego, do której kategorii chcemy zaliczyć te słuchawki. Ja nie mam wątpliwości – Soundcore Liberty 3 Pro to sprzęt do zaangażowanego słuchania muzyki, a nie do odtwarzania podkładu muzycznego dla życiowych czynności.