Po sezonie

Jak zregenerować się po sezonie i przywrócić ciało do pełnej sprawności? Które struktury wymagają regeneracji i jakie metody zastosować? I czy to wszystko naprawdę jest konieczne? Może wystarczyłoby po prostu zmniejszyć liczbę treningów?

Tekst: Dominik Omiotek
Zdjęcia: kramon

Zanim odpowiem na te pytania, zacznę od tego, że zawodowo z kolarstwem związany jestem od 20 lat, a dzięki mojemu tacie kolarstwo było w moim życiu od zawsze. Od zawsze spotykałem się też z kolarzami – profi i zaawansowanymi amatorami. Zastanawiam się, jak to jest, że dziś niemal każdy „ma swojego fizjoterapeutę”, a jeszcze 10-15 lat temu mało kto słyszał o takim zawodzie. A jeśli słyszał, to najczęściej nie wiedział, czym tak naprawdę się zajmujemy. Dlaczego nagle fizjoterapeuta czy osteopata stał się tak potrzebny? A może jest to tylko moda bądź wymysł naszych czasów?

Porównując poziom sportowy, liczbę treningów, ich jakość, najogólniej rzecz biorąc obciążenia, jakim poddajemy nasze ciała, stwierdzam, i nie jestem szczególnie odkrywczy, że świat zdecydowanie i niewiarygodnie wręcz przyspieszył. Nie odnosi się to tylko do kolarstwa. W każdej dyscyplinie, żeby być w czołówce – czy amatorskiej, czy pro – musimy wyciskać z naszych organizmów coraz więcej. Nawet jeśli nie ścigamy się, a rower traktujemy jako odskocznię, to i tak wymyślamy sobie coraz większe wyzwania i bariery do pokonania, które 15 lat temu byłyby nie do pomyślenia.

Na to wszystko nakładamy życie codzienne, które w kwestii przeciążeń i powstawania problemów w naszym ciele odgrywa najistotniejszą rolę. Coraz więcej jest chorób cywilizacyjnych. Nie bez znaczenia jest także wszechobecne bombardowanie informacjami – telewizja, internet, portale społecznościowe, reklamy, billboardy – do tego pogoń za pracą, chęć zapewnienia dzieciom rozwoju, zajęcia dodatkowe itp. Można by wymieniać bez końca. Wszystko to powoduje w naszych ciałach zmiany somatyczne, czyli – najprościej rzecz ujmując – wpływa na gorsze funkcjonowanie narządów wewnętrznych. I wywołuje np. trudności z trawieniem, niestrawność, refluks, problemy hormonalne, krążeniowo-oddechowe. I znów można by wymieniać bez końca.

Jakby tego było mało, zmiany te powodują blokowanie receptorów pierścieniowo-spiralnych, czyli całkowite wyłączenie pewnych włókien mięśniowych. Mniej wykorzystywanych włókien mięśniowych oznacza duże spadki siły mięśniowej i zwiększone ryzyko przeciążeń. To właśnie jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego fizjoterapia tak bardzo rozwinęła się w ostatnich latach. Żyjąc w dzisiejszych czasach, potrzebujemy lepszych metod regeneracji i prawdopodobnie po intensywnym sezonie będziemy mieli nad czym pracować z naszym ciałem.

Po tym wprowadzeniu mogę odpowiedzieć na pytania z początku artykułu. Tak, odpowiednie podejście do odpoczynku i regeneracji po sezonie w większości przypadków będzie miało sens. Jeśli miałbym podrzucić ci słowo klucz, to powiedziałbym „rozluźnianie”, ale rozluźnienie całego ciała. Nie myśl sobie, że rozluźnienie jedynie nóg albo miejsca, w którym czujesz ból czy dyskomfort, da zadowalający rezultat. To błędne założenie.

To, co możesz zrobić sam, to oczywiście rolowanie, poranne rozruchy, delikatne rozruszanie i aktywacja całego ciała, joga, medytacja, trening autogenny, stretching, ale tylko dynamiczny i bardzo delikatny (metodologię znajdziesz w poprzednich wydaniach SZOSY oraz na stronie warsztatzdrowia.eu). Stretching statyczny, a więc popularne rozciąganie, będzie powodował uszkodzenia struktury tkanek miękkich, powstawanie kolejnych napięć i potencjalnych źródeł problemu. Ktoś teraz może powiedzieć, że jedna czy druga gwiazda sportu na swoim Facebooku napisała, że trzeba się rozciągać, bo to przyspiesza regenerację. Badania naukowe mówią coś dokładnie przeciwnego, dlatego pozostanę wierny nauce, a nie popularności i sławie.

Autoterapia, by była skuteczna, musi być wykonywana codziennie. Poza tym na jej efekty trzeba poczekać. I wreszcie – rezultaty nie muszą być pełne, jeśli w twoim ciele powstał już jakiś większy problem. Jeżeli brak ci zapału do takiej pracy lub jeśli naprawdę mocno przeciążyłeś swoje ciało, to aby doprowadzić je „do porządku”, najlepiej udać się po pomoc do specjalisty – fizjoterapeuty, osteopaty lub naprawdę sumiennego lekarza rodzinnego. W czym miałby ci pomóc? Każda przebyta choroba, uraz, operacja itp. pozostawia w ciele zmiany powodujące ból, przeciążenia i inne ograniczenia. Sam problem może ujawnić się nawet wiele lat po wyleczeniu, dlatego im więcej tego typu zdarzeń w twojej historii, tym większe prawdopodobieństwo, że coś w twoim ciele będzie działać nieprawidłowo.



W moim odczuciu największym problemem współczesnej medycyny, który przekłada się też na sposób myślenia pacjentów, jest podejście do ciała jak do wielu autonomicznych części. Czyli noga to noga, a ucho to ucho – i co ma jedno do drugiego? Tak naprawdę żadna komórka w naszym ciele nie jest autonomiczna i wszystkie one wpływają na siebie nawzajem, tym samym wszystkie te „części” działają razem. Jeśli więc masz na przykład jakieś dwa problemy w ciele, to one mniej lub bardziej są ze sobą powiązane.

Dlatego udając się po pomoc do specjalisty, oczekuj, że taka osoba przeanalizuje całą twoją historię, twoje środowisko pracy, wszystkie czynniki ryzyka i połączy je w pętlę przyczynowo-skutkową, tworząc tym samym pewien – nazwijmy to – wzorzec twojego ciała i twoich problemów. Znając przyczyny i mechanizmy wtórne, trafnie można zdiagnozować i zlikwidować wszystkie napięcia i przywrócić ciało do pełnej sprawności. Dobry fizjoterapeuta, osteopata czy lekarz rodzinny będzie wiedział, do kogo cię, w razie wątpliwości, skierować. Nie bagatelizuj badań, które zaproponuje, warto je zrobić, zwłaszcza w dobie wszechobecnych chorób cywilizacyjnych i zgonów niewiadomego pochodzenia. Wykonuj co jakiś czas USG serca, EKG, badania krwi, zbadaj hormony, a jeśli jesteś mężczyzną – nie zapominaj o badaniu prostaty.

Duży stres, niewyspanie, zbyt wiele na głowie – to czynniki wpływające na zmiany w strukturach tkanek. Dlatego po sezonie, w okresie roztrenowania, może warto pomyśleć o robieniu przez jakiś czas czegoś innego niż jazda rowerem. Może też wcale nie trzeba tak dużo od siebie wymagać? Oczywiście łatwiej pouczać, niż wdrożyć te zalecenia w życie. Mam świadomość, że kto mnie osobiście zna, z moją żoną na czele, parsknął właśnie śmiechem. Wiecie, jak to wygląda u mnie? Przepracowanie, przemęczenie, niedospanie i totalnie rozregulowany organizm – to coś, z czym ostatnio się zmagam. Ale usilnie staram się to zmienić i wam także to doradzam. Odpocznijcie, zregenerujcie się, a potem będziecie mogli naprawdę cieszyć jazdą na rowerze.

Tekst ukazał się w SZOSIE 2-2019, dostępnej także wersji CYFROWEJ

Chcesz czytać więcej?

Zaprenumeruj SZOSĘ!

Written By
More from Redakcja

Harelbeke dla “Kwiato”, Gandawa dla “Hulka”

Miniony weekend dostarczył nam wielu kolarskich emocji. W piątek, 25 marca Michał...
Czytaj więcej