Liv Devote Advanced Pro. Do zatracenia

W Liv Devote, zanim jeszcze się spotkaliśmy, zaintrygowała mnie przede wszystkim nazwa tego roweru. Blisko jej do polskiego słowa dewocja, ale w praktyce gravelowej „Livce” bardzo daleko do nobliwości i gorliwej pobożności. To w każdym calu gravel pełną gębą, który nie boi się brudu, trudu i prowadzących w nieznane ścieżek.

Tekst: Małgorzata greten Pawlaczek
Zdjęcia: Ewa Jezierska, Hania Tomasiewicz

Źródłosłów jest jednak identyczny zarówno w języku angielskim, jak i polskim – „devotio” po łacinie to ofiarowanie, poświęcenie i tak przetłumaczyć można „devote”. Nie wiem wprawdzie, co przyświecało twórcom marki, kiedy decydowali się na taką nazwę, ale wpada w ucho. Osobiście przyjmuję, że chodzi o całkowite poświęcanie się – przynajmniej w tym przypadku – długodystansowemu włóczeniu się po bezdrożach. Poświęcenie sugeruje wprawdzie, że coś się traci, z czegoś rezygnuje, ale nie tym razem. To akurat poświęcenie rozumiem jako zatracenie się, co chyba najlepiej oddaje istotę czynności, uczuć i emocji, jakie towarzyszą jeździe Liv Devote Advanced Pro. Krótko mówiąc – nie chce się z niej zsiadać.

Wrażenia wizualne

O gustach się wprawdzie nie dyskutuje i pewnie nie każdego Devote zachwyci, ale w moim odczuciu wizualnie rower jest dopracowany w każdym szczególe – od kształtu karbonowej ramy ze zdecydowanym sloppingiem, przekroju poszczególnych rur i asymetrycznych widełek, przez widelec z włókna węglowego, niebanalne, „kameleonowate” malowanie uzupełnione delikatnym jak muśnięcie miękkiego pędzelka geometrycznym wzorem, aż po starannie dobrane komponenty. Wszystko to oku pasuje, nic się z niczym nie gryzie.

Warto podkreślić, że dość wyrafinowane wzornictwo idzie w parze z funkcjonalnością. Jak choćby w przypadku masywnej, prostokątnej rury dolnej, która łączy główkę ramy OverDrive (technologia powiększonej rury sterowej widelca, zapewniająca precyzyjne sterowanie) z suportem PowerCore (kolejna technologia: powiększony obszar mufy suportu i dolnych rurek tylnego trójkąta ze zintegrowanym suportem o szerokości 86 mm. Dolne rurki widełek są asymetryczne, zwiększając sztywność po stronie napędu i stabilność po przeciwnej) – jej starannie zaprojektowany profil zapewnia sztywność przy skręcaniu i pedałowaniu, jednocześnie minimalizując masę. A całkowita dla Liv Devote Advanced Pro, bez pedałów, wynosi 8,2 kg.

Dla kobiet

Najważniejsze – Devote to gravel zaprojektowany z myślą o kobietach. Rama uwzględniająca specyfikę kobiecej anatomii – stąd m.in. radykalny slopping – dostępna jest w rozmiarach od XS (od 150 cm wzrostu) do L (do 181 cm). Przy czym zakres wzrostu dla poszczególnych wariantów jest dość szeroki, wybierając ramę warto kierować się upodobaniami – pozycja skrócona lub wyciągnięta – i stylem jazdy.

Zdarza się, na szczęście coraz rzadziej, że etykietką „women” oznacza się produkty trochę mniej wartościowe, pozbawione takich czy innych udogodnień, ale Devote nie idzie na żadne kompromisy – to pełnowartościowa szutrówka z wyścigową, dynamiczną geometrią i takimi komponentami Gianta, jak kokpit Contact z kierownicą D-Fuse (przekrój w kształcie litery D zapewnić ma lepsze pochłanianie drgań na nierównościach) z flarą oraz krótkim mostkiem, kompozytowy wspornik siodła z tej samej serii czy sztywne koła CXR-2 Carbon Disc (na oponach Maxxis Velocita, 700x40c, tubeless), których wciąż nie udało się rozcentrować tłuczeniem się – połączonym z ustanawianiem na Stravie PR i QOM-ów – po szutrach, zamarzniętych polnych drogach i wrocławskich brukach.

Piórkowa masa tego roweru również robi robotę – wciąganie Devote’a pod górki i hopki to czysta przyjemność. Na zjazdach tnie powietrze, a jeśli trzeba zatrzyma się niemal w miejscu za sprawą zintegrowanych hamulców tarczowych flat-mount (wydaje się to oczywistą, nawet nie wartą wzmianki kwestią, ale piszę o tym po ostatnich doświadczeniach jazdy w górkach, w rzęsistym deszczu na szosówce z hamulcami szczękowymi. „Obawień” nie brakowało, za to bardzo wtedy tęskniłam za poczuciem bezpieczeństwa, którym zaraźliwie emanuje w takich sytuacjach siła hamowania tarczówek).

Wygodny ścigant

Devote w wersji Advanced Pro to maszyna do ścigania się po szutrach, polnych drogach i lepszych lub gorszych szosach, o czym świadczy napęd 2×12 (korba 30/43 z. i kaseta 10-36 z.) i opony 40 mm z niewielkim bieżnikiem. Ale tylko zmieniając ogumienie na zdecydowanie terenowe (w prześwitach jest miejsce na 45 mm) można pewnie wjechać na trudniejsze szlaki.

Wprawdzie Maxxis Velocita radziły sobie również na usłanych mokrymi liśćmi leśnych ścieżkach i śmiało pokonywały kałuże na polnych drogach, ale w koleinach z wyrobionym na masę błotem zdarzyło mi się kilka mało przyjemnych uślizgów, testujących skuteczność ćwiczeń izometrycznych i gwałtownie podbijających wartość HRmax. Należało się oczywiście spodziewać, że tak będzie i nie wjeżdżać na grząski grunt, ale jak testy to testy. W nagrodę za wyjście z tych opresji bez uszczerbku na honorze, czyli gleby, mam rower do mycia.

Na osobny akapit zasługuje ergonomiczne siodełko Liv Approach, na które ani po pierwszej, ani nawet po drugiej jeździe nie zwróciłam uwagi. Nie dbałabym o nie i podczas kolejnych – ustawiłam je tylko jak lubię, wsiadłam i jeździłam bez żadnych korekt – gdyby nie dotarło do mnie w końcu, że podczas każdej jazdy siedzi mi się wygodnie jak na kanapie i nawet wertepy nie zmieniają tych odczuć.

Po kilku godzinach ciągłej jazdy (a podczas zimowych testów najdłużej jeździłam Devote około 3 godzin, z czego 90% w terenie) nie miałam powodów, by skarżyć się na dyskomfort, nie wspominając o ucisku, konieczności zmiany pozycji, bólu, otarciach i tym podobnych dolegliwościach. Kolejna technologia o magicznych właściwościach. Tym razem, jak podaje producent, chodzi o „przepływ wysokoelastycznych cząsteczek, co zapewnia stabilne podparcie kluczowych miejsc ze skuteczną redukcją ucisku”.

Tyle teorii, w praktyce wszystko się zgadza, technologia działa niezawodnie. Choć nie bez przyjemności i ciekawości przetestuję to siodełko podczas dłuższych niż 3-godzinne jazd. Niech tylko zrobi się trochę cieplej.

Devote’a wyposażono w napęd SRAM Force eTap AXS, czemu początkowo przyglądałam się z nieuzasadnioną nieufnością. Nie znajduję żadnego racjonalnego wyjaśnienia dla mojego przekonania, że do graveli nie pasuje elektronika. Możliwe, że chodzi o to, iż skoro udaję się rowerem przygodowym na wielodniowe odosobnienie pokonując wydeptane przez wilki, szakale, orły i Czejenów szlaki nie powinnam w środku głuszy, z dala od cywilizacji szukać wtyczki…

Tylko że najdziksze, najmniej ujarzmione, co spotykam na trasie moich ostatnich „wypraw”, to dzikie wysypiska śmieci (przygnębiający symbol cywilizacji). Jeżdżę głównie po starannie wywalcowanych, elegancko utrzymanych, nierzadko również oświetlonych wałach ciągnących się wzdłuż Odry i Widawy, które mało mają wspólnego z tym pierwotnie nomadycznym wyobrażeniem o zastosowaniu dla graveli.

Liv Devote Advanced Pro w szczególności. To przecież, o czym sama się przekonałam, rower do zachłannego, wręcz kompulsywnego połykania szutrowych kilometrów. Wystarczy kawałek takiej długiej prostej i pusty horyzont – a niech będzie i kilka zakrętów, hopek, zjazdów – bym nie mogła powstrzymać się od ściganckich zapędów, jakbym była wiecznie głodna tego gwałtownego pożerania „kilosów”, a miękkie, upojne „cyk, cyk” przycisków na manetce połączone z wyrazistą i natychmiastową zmianą położenia łańcucha na kasecie tylko wspiera mnie w tej… dewocji czy raczej dewiacji (nieszkodliwa to jej postać, niewymagająca interwencji, a inaczej się tego po prostu nazwać nie da). No i żadnego błocka na pancerzach. Notabene, choć wysoko cenię kulturę pracy napędów Shimano, lubię SRAM-owskie rozwiązanie, wydaje mi się bardzo intuicyjne, a przestawianie się na nie w testowanych rowerach nigdy nie zaprząta mi głowy.

Juczny rumak czystej krwi

Żeby było jasne, ze ściganckiego Devote’a Advanced w wersji Pro można zrobić jucznego muła, czy raczej juczną klacz, bo to jest gravel czystej krwi. W ramie i widelcu przewidziano otwory montażowe na błotniki i bagażniki. Można też zamontować aż trzy koszyki na bidon albo dopasować na górnej rurze małą sakwę. Rurę dolną i chainstay przed obiciami chronią plastikowe protektory.

Ten rower ma po prostu wszystko, czego w gravelu potrzebuje wymagająca rowerzystka i zmieni się, dostosuje do jej oczekiwań. Będzie rączym rumakiem na trasie gravelowego wyścigu, narowistym kompanem treningów nastawionych na zdobywanie QOM-ów, potulnym koniem zaprzęgowym podczas przejażdżek po szosach i bezdrożach, w razie konieczności przemierzającym dostojnie ulice miasta. Jeśli będzie trzeba, poskromi swoje narowy, poświęci się, a nawet zatraci w roli wytrwałego długodystansowego, objuczonego osiołka na szlaku biegnącym z dala od cywilizacji i dzikich wysypisk śmieci.

Meta

Udał się Devote marce Liv, nie mam co do tego wątpliwości, tak jak nie bardzo mam się do czego w tym rowerze przyczepić – może tylko przydałaby się lepiej spasowana gumowa osłonka przy sztycy podsiodłowej, żeby nie dostawało się pod nią błoto, a na główce ramy wskazany byłby solidniejszy protektor, chroniący ją przed porysowaniem przez przewód hamulca. I trzeba przyzwyczaić się do zestopniowania kasety w jej środkowej części, w zależności od terenu jest trochę wachlowania przełożeniami. Do zniesienia jednak, ot, drobiażdżki. Poza tym wszystko mi w Devote pasuje.

Owszem, można uznać cenę za wysoką, nawet bardzo, ale za sprzęt tej klasy na pewno nie jest ona wygórowana, a zestawiając z ofertą innych marek uznać ją można nawet za konkurencyjną. Abstrahując od tego aspektu, w Devote z powodzeniem skumulowało się wieloletnie, sięgające roku 2012, doświadczenie inżynierów Gianta w eksperymentowaniu z off-roadowymi jednośladami. Z korzyścią dla wymagających użytkowniczek Devote’a.

Cena: 21 999 zł
www.liv-cycling.com

Written By
More from greten

Wniebowzięci. Vive Le Tour!

Każda dziedzina ma swojego Świętego Graala, a skupieni wokół niej ludzie potrafią...
Czytaj więcej