Dziecko jadące do szkoły samo na rowerze? Dla wielu rodziców, nie tylko w Polsce, ta wizja jest zbyt przerażająca. Tymczasem w Holandii podchodzi się do tego zupełnie inaczej. Drogi rowerowe są zapełnione dziećmi pedałującymi ochoczo do szkoły w gronie rówieśników, a ich rodzice oszczędzają mnóstwo czasu, nie musząc dowozić ich samochodami. Kluczem jest oczywiście poczucie bezpieczeństwa na drodze – Holendrzy szczycą się bardzo wysokim jego poziomem. Olbrzymie znaczenie ma odpowiednia infrastruktura, ale nie mniejszy nacisk kładzie się na odpowiednie przygotowanie samych dzieci. O tym, jak Holendrzy uczą swoje pociechy bezpiecznego poruszania się na drodze, a także o tym, jak te metody wdrażane są również w Polsce, opowiada nam Cezary Grochowski z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej
Borys Aleksy: Rozmawialiśmy już o sceptycznym podejściu Holendrów do jazdy w kasku i, jednocześnie, wysokim poziomie bezpieczeństwa na holenderskich drogach. W jaki sposób udaje się w Niderlandach łączyć te dwie, wydawałoby się – sprzeczne, kwestie?
Ten artykuł jest kontynuacją wywiadu z Cezarym Grochowskim. Przeczytaj pierwszą część tutaj.
Sekret wysokiego bezpieczeństwa rowerzystów w Holandii leży w znacznym stopniu w umiejętnościach rowerzystów, które przyswajają od dziecka, niejako z mlekiem matki, w rodzinie. Dzieciaki od małego uczone są drogowej uważności – czyli koncentrowania uwagi przed wszystkim na innych uczestników ruchu, co w praktyce jest nawet ważniejsze niż obserwacja znaków. Uczą się rozpoznawać i przewidywać typowe niebezpieczne sytuacje np. kiedy i gdzie samochody najczęściej wymuszają na rowerzystach pierwszeństwo. Zdobywają też umiejętność wyboru trasy, która w ogóle wyklucza ryzyko niebezpiecznej kolizji. W szkoleniu stawia się przede wszystkim na praktykę na drodze – a nie tak jak u nas kończy na teorii i placyku. Co ciekawe, umiejętności jazdy rowerem są powszechne mimo nie ma tam żadnej obowiązkowej karty rowerowej. Zdaje się tam egzamin praktyczny polegający przejechania trasy w realnym ruchu drogowym (nazywany w innych krajach „egzaminem holenderskim”). Zdają go tam niemal wszyscy (znacząco wyższy odsetek niż u nas zdobywa kartę rowerową), ale nie z obowiązku, tylko po to, aby rodzice mieli pewność, że ich pociecha rzeczywiście jest gotowa do roli uczestnika ruchu.
To zaskakujące! W kraju, gdzie jest tak duży ruch rowerowy nie obowiązkowej karty rowerowej? U nas są głosy, żeby obowiązkową kartą objąć też dorosłych. Jak to wszystko może w ogóle funkcjonować?
Może. Nie znam, poza Polską, kraju w UE gdzie istniałby obowiązek posiadania uprawnień do jazdy przez nieletnich. To jest relikt z czasów PRL-u, dziś całkowicie anachroniczny i wymagający gruntownej reformy. Wszystko jest u nas odwrotnie niż być powinno. Polski system prawny jest najbardziej restrykcyjny w Europie, ale zamiast skutkować dobrym przygotowaniem do jazdy, stanowi podstawową barierę w szkoleniu. Mało tego, działa wykluczająco. Nie wszystkie dzieci stają do egzaminu na kartę i przynajmniej teoretycznie, nie powinni jeździć do 18 roku życia. Najgorsze jest jednak to, że zdobycie karty daje wręcz pewność, że uczeń nie jest należycie przygotowany do ruszenia na ulice. Obecny egzamin potwierdza jedynie teoretyczną znajomość przepisów (nie mylić z umiejętnością ich stosowania w praktyce!) i ewentualnie techniczne umiejętności jazdy rowerem po boisku lub czasem po miasteczku ruchu drogowego. Polskie przepisy uniemożliwiają prowadzenia najważniejszego elementu szkolenia czyli ćwiczeń jazdy w po ulicach i drogach dla rowerów. Można to zrobić dopiero z uczniami, którzy kartę posiadają, ale tego program już szkolny nie przewiduje. Nie można też w tej kwestii też liczyć na rodziców. Polska to nie Holandia, większość społeczeństwa nie ma pojęcia jak bezpiecznie jeździć rowerem i nie nauczy tego swoich dzieci. Wystarczy popatrzeć na polskie chodniki, ulice i trasy rowerowe.
Czyli daleko nam do Holandii nie tylko w kwestii budowy dróg dla rowerów, ale też w kwestii edukacji.
Żeby nie było tak bardzo pesymistycznie, powiem, że w kwestii lepszej edukacji rowerzystów trochę się ostatnio ruszyło. Tak, jak z inicjatywy organizacji rowerowych zaczęto kiedyś tworzyć trasy rowerowe w miastach i udało się poprawić przepisy ruchu drogowego, tak dzięki naszym staraniom udało się przekonać kilka samorządów miejskich do finansowania dodatkowych programów edukacyjnych w szkołach. W 2022 roku egzaminy w stylu holenderskim odbyły się Łodzi, Lublinie (tu odbywały się już w latach wcześniejszych) Poznaniu, Wrocławiu, Warszawie. Edukacja praktyczna uczniów w ruchu drogowym, jako uzupełnienie tradycyjnego szkolenia na kartę odbywa się dziś systemowo w Gdańsku, Warszawie i Wrocławiu, a w kilku innych miastach trwają na ten temat rozmowy. My jako (na razie jeszcze) nieformalna sieć organizacji rowerowych z polskich miast gromadzimy kompetencję, aby szkolić rowerzystów. Ja pracuję z dziećmi w szkołach osobiście od dobrych 12 lat i zdobywam na to funduszu z różnych źródeł. W 2022 roku odwiedziliśmy z kilkoma kolegami Holandię, Francję i Belgię w celu obserwacji tamtejszych systemów szkolenie od kuchni. Między innymi skutkiem tej wizyty mamy gotowy społeczny projekt reformy karty rowerowej, który podpowiada w szczegółach co i w jakim zakresie należy zmienić, aby wszystko zaczęło działać prawidłowo i efektywnie. Projekt czeka tylko na swojego promotora politycznego, który odważy się podjąć go i przeprowadzić. Wybory się zbliżają, więc jest nadzieja. Dla samorządów, do czasu reformy mamy propozycję modelowego programu edukacji rowerowej, który uzupełni obecne luki karty rowerowej, a naukę bezpiecznej jazdy łączyć będzie z zachętą do jazdy rowerem i tłumaczeniem jego roli w systemie transportowych, tzn. po prostu z przedstawieniem argumentów, dla których jest to korzystne dla zarówno dla samego użytkownika jak i całego miasta. Dla nauczycieli i innych edukatorów mamy specjalny portal internetowy www.rowerowaszkola.pl. Jest tam całkiem sporo materiałów takich jak przepisy ruchu, scenariusze zajęć, poradniki, filmy edukacyjne, gry interaktywne, quizy do egzaminu na kartę rowerową, itp. Wszystko oczywiście w nowej formule bazującej na najlepszej praktyce z UE oraz wiedzy na temat realnych przyczyn wypadków drogowych.
Mam nadzieję, że powiało trochę optymizmem. Myślę, że to tylko kwestia czasu, kiedy zarówno pod kątem edukacji, jak i infrastruktury rowerowej, dogonimy kiedyś Holandię. Obiektywnych przeszkód ku temu nie ma, a te mentalne, w głowach rządzących są ostatecznie do przezwyciężenia. Choć łatwo pewnie nie będzie.