Radar Garmin Varia zintegrowany z tylnym światłem funkcjonuje na rynku od kilku lat i jest produktem powszechnie znanym i cenionym (mowa o modelu RT515). Ja sam wprawdzie dość długo podchodziłem do niego sceptycznie, na zasadzie: „po co mi radar, skoro mogę zainstalować lusterko wsteczne”, ale zmieniłem zdanie. Wystarczyło trochę pojeździć, by przekonać się, że radar działa skuteczniej, szybciej i dostarcza większej liczby ważnych dla bezpieczeństwa informacji (nie mówiąc już o tym, że lusterka w szosowce po prostu nie mam i jakoś się nie zanosi, bym kiedykolwiek je zainstalował).
Mocne tylne światło reagujące na zbliżające się z tyłu pojazdy (zaczyna intensywnie migać, zwracając uwagę kierowcy) może być traktowane wyłącznie jako kolejna zaleta. Te dwie funkcje – radaru i lampki – każdego dnia potwierdzają swoją przydatność i skuteczność, będąc wystarczającym powodem, by Garmin Varia zbierał jak najlepsze recenzje. Dodajmy, że pod względem technicznym nie ma tu nic do zarzucenia – to bardzo solidnie wykonany produkt, który przez rok używania w przeróżnych warunkach ani razu mnie nie zawiódł. Jeśli szukać jakiejś wady, to jest nią niewątpliwie krótki czas działania baterii (3-4h). Jeśli tylko komuś to nie przeszkadza, pod każdym innym względem Varia jest w 100% godna polecenia.
Ale uwaga – nie o tym jest ten artykuł!
Kamera
W najnowszej wersji urządzenia (RCT 715) chodzi bowiem o coś więcej: do zestawu dołożono kamerę. Dzięki niej możemy rejestrować zdarzenia na drodze i, jeśli zdarzy się coś niebezpiecznego, użyć nagrania jako dowodu. Albo po prostu zrobić pamiątkowe zdjęcia znajomym jadącym za nami. Kamera może być włączana ręcznie lub automatycznie, aktywowana przez radar, który wykrywa zbliżający się pojazd.
Na razie korzyść z używania kamery nie ma jeszcze tego społecznego wymiaru, pozostaje więc skupić się na jej skuteczności technicznej. I tu pojawia się problem. Żeby w pełni ją ocenić należałoby przecież przeżyć jakąś niebezpieczną sytuację, najlepiej taką, w której sprawca zbiegł z miejsca wypadku – i przekonać się, czy zapis z kamery pomógł np. w jego schwytaniu. Na polskich drogach o niebezpieczne sytuacje łatwo, ale przecież jeżdżenie z takim nastawieniem zakrawa o chorobę umysłową, a już na pewno podnosi stres. Po kilku dniach czekania, aż ktoś spróbuje mnie zabić, uznałem, że nie prowadzi to do niczego dobrego. Przestałem skupiać się na kamerze, traktowałem Varię jako lampkę z radarem i właściwie zapomniałem o funkcji rejestratora. Na szczęście dla mnie – i na niekorzyść tego artykułu – nic szczególnie groźnego mi się nie przytrafiło, nie miałem więc powodów, by sprawdzić nagrania z Varii w akcji.
Aplikacja mobilna
Kilka razy przejrzałem je jednak w garminowej aplikacji na telefonie. Łączy się ona z siecią wi-fi kamery, uzyskując dostęp do zarejestrowanych plików. Tu było rozczarowanie, bo transfer jest wolny i nawet pobieżne przeglądanie trwa długo. Teoretycznie po każdej przejażdżce warto tam zaglądać, bo a nuż nagrał się jakiś ładny widoczek, który można wrzucić na social media? Przez cały rok zrobiłem to jednak tylko kilka razy, bo zwykle po powrocie z roweru nie miałem już czasu, by przez kilkadziesiąt minut wpatrywać się w telefon, przeglądając stosy filmików. Oczywiście gdybym chciał odszukać nagranie z konkretnego niebezpiecznego zdarzenia drogowego, miałbym na pewno więcej motywacji.
Gdy pewnego razu postanowiłem zgrać wszystkie pliki z karty na komputer, odkryłem, że znacznie prościej i szybciej jest wyjąć kartę SD z Varii i przerzucić jej zawartość na dysk w tradycyjny sposób, tj. przez czytnik kart.
Przydatność nagrań
Obraz rejestrowany z kamery nie ma specjalnych walorów estetycznych, ale jest stabilny i ma wystarczająco dużą rozdzielczość, by dało się odczytywać numery rejestracyjne aut lub rozpoznać czyjąś twarz. Wraz z jedną z aktualizacji wprowadzono też odczyt prędkości jazdy nagrywanego pojazdu, który to odczyt można nałożyć na rejestrowany obraz. Czy zapis prędkości z Varii ma wartość dowodową w ewentualnym postępowaniu? Nie wiem, ale wątpię. Podobnie jest z oceną odległości: najczęstsze sytuacje, w których czułem się zagrożony ze strony kierowców, dotyczyły niezachowania odpowiedniego dystansu przy wyprzedzaniu. Niestety na podstawie nagrania nie sposób określić, jak daleko ode mnie znajdował się dany pojazd, czy było tam 1,5 m, czy nie. By to stwierdzić, potrzebny byłby chyba dron filmujący wszystko z góry… Te przykłady pokazują, że przydatność nagrań z Varii jest ograniczona i sprowadza się głównie do jednoznaczynych sytuacji, w których albo ktoś najedzie nas od tyłu, albo po prostu za naszymi plecami dochodzi do wypadku i wszystko widać jak na dłoni. „Niuanse”, takie jak niezachowanie dystansu, pozostają w szarej strefie domysłów i poszlak. Oczywiście to nie jest krytyka samego urządzenia, tylko stwierdzenie faktu, że niestety (a może na szczęście?) nie wszystko można nagrać, innymi słowy Varia nie rozwiązuje niestety wszystkich problemów. A i tak lepiej jest mieć jakieś nagranie, niż go nie mieć, prawda?
Kolejna rzecz: nagrania z tyłu to za mało. Potrzebna jest taka sama kamera z przodu, bo naprawdę wiele groźnych sytuacji – mam wręcz wrażenie, że większość – wydarza się przed, a nie za nami. To też nie jest krytyka, a bardziej dopingowanie producenta, by dążył do wprowadzenia takiego rozwiązania.
Podsumowanie
Nie mam wątpliwości, że Garmin Varia w obecnej wersji to dopiero początek tego, co przed nami. Już teraz znacząco poprawia świadomość sytuacyjną rowerzysty (i kierowców, dzięki lampce) na drodze i tym samym zwiększa bezpieczeństwo. W przyszłości, gdy uda się wyeliminować obecne ograniczenia, zwłaszcza krótki czas życia baterii i rejestrowanie obrazu jedynie za rowerem, skuteczność tego urządzenia będzie tylko rosnąć.
Garmin podkreśla, że za dodaniem do Varii kamery stała następująca idea: „Zawsze zachowujemy się lepiej, gdy wiemy, że ktoś patrzy”. Jeśli kierowcy (lub inni użytkownicy dróg) będą wiedzieć, że rowerzyści mogą ich nagrać, być może zaczną jeździć bardziej odpowiedzialnie. Z tej perspektywy kamera rowerowa jest czymś więcej niż tylko indywidualnym akcesorium – staje się przyczynkiem do dużych zmian społecznych. Brzmi fantastycznie, chociaż jasne jest, że na razie to tylko teoria, bo przecież mijający mnie kierowcy nie mają bladego pojęcia, że mam pod siodełem kamerkę. Mimo to można liczyć, że produkty tego typu się z czasem spopularyzują i świadomość bycia nieustannie obserwowanym będzie towarzyszyć każdemu uczestnikowi ruchu. Chyba zaczynamy już coś takiego obserwować, jeśli chodzi o kamery samochodowe i ich rolę w identyfikowaniu sprawców wypadków.