Najważniejsze pytania są zawsze dwa: czy rękawice dobrze chronią przed zimnem i wilgocią, i czy są wystarczająco wygodne. W przypadku tych „racic” oba są szczególnie intrygujące, już sam ich wygląd sugeruje przecież, że to próba wskoczenia na jakiś kolejny poziom rękawiczkowego wtajemniczenia, szukania kompromisu między ciepłem i swobodą ruchu.
Na pierwsze pytanie odpowiem krótko – to jedyne rękawice, w których podczas jazdy w temperaturze ok. zera czułam całkowity komfort cieplny. Mimo że nie są wcale przesadnie grube, izolują idealnie i podejrzewam, że to wrażenie nie zmieniłoby się, gdy słupek termometru obniżył się jeszcze o kilka kresek. W żadnych pięciopalczastych, wliczając narciarskie, nie udało mi się dotąd takiego stanu osiągnąć, bo należę to osób, które w zwykłych rękawiczkach tracą czucie w palcach już przy ok. +5 stopniach. Wygląda więc na to, że dla takich zmarzluchów „sklejenie” ze sobą dwóch par palców to jest właśnie to. Trzeba dodać, że ten model rękawic występuje w dwóch wersjach, oznaczonych jako S1 i S2, przeznaczonych do temperatur odpowiednio powyżej, i poniżej zera.
No właśnie. „Sklejenie” to dobre słowo. Uczucie jest dokładnie takie, jakby w zwykłej pięciopalczastej wersji skleić ze sobą dwie pary palców. Bo tak naprawdę palców jest pięć, tzn. w środku jest pięć przegród, każdy palec ma swoje własne miejsce, nie stykają się ze sobą. W tej dziwnej konfiguracji łączy je ze sobą zewnętrzna warstwa. Jest w tym coś nienaturalnego, efekt dziwnego skrępowania, większego niż w rękawicach jednopalczastych. Na co dzień nie chciałabym w takich rękawicach chodzić, bo jakoś mało jest w życiu sytuacji, w których używamy palców w takim układzie. Na rowerze jest jednak dokładnie odwrotnie, „dwuplacowe” ruchy wręcz dominują (zwłaszcza, gdy używa się klamkomanetek Shimano). Uczucie nienaturalności znika. W kontrolowaniu manetek pomaga też silikonowe pokrycie palców, zapewniające brak poślizgu. Co więcej, kciukiem da się obsłużyć ekran telefonu.
Gdy jednak zachodzi potrzeba zdjęcia rękawicy, nie jest to duży problem, wewnętrzna wyściółka nie rusza się względem zewnętrznej warstwy i nie wywija się przy ściąganiu. Do kompletu mamy też amortyzujące wkładki u nasady dłoni, odblaski, długi fartuch i szczelne zapięcie wokół nadgarstka. To wszystko prowadzi do dość klarownego wniosku – wydanie tych 279 złotych może być jedną z najlepszych inwestycji w sprzęt do zimowej jazdy.
Do pełnego obrazu brakuje mi tylko jazdy w deszczu i poszukania dolnej granicy temperatur, do której można w Velocisach zejść, nie tracąc cieplnego komfortu. O takie warunki testowe nie będzie trudno, wrócę więc z updatem po kilku tygodniach.
Testowała: Hania
Cena: 279 zł
www.trekbikes.com