Michał Gołaś: „Szanse na medal prysły dopiero na ostatnim zakręcie”

Jak zwykle, kiedy wybieram się na wyścig z kadrą, poprawia mi się humor. Po całym roku rywalizacji z chłopakami możemy stworzyć zespół i walczyć dla naszego kraju.

Tekst: Michał Gołaś
Zdjęcia: Kristof Ramon / SZOSA, Szymon Gruchalski / Polski Związek Kolarski

Po kilku dobrych treningach w Nicei wiedziałem, że forma jest optymalna i będę mógł pomóc Michałowi w walce o powtórkę z Ponferrady. Oczywiście każdy z nas pozostawił własne ambicje, poświęcił przygotowania, żeby znów się cieszyć, tak jak w Hiszpanii trzy lata temu.

Takiemu wyścigowi zawsze towarzyszą większe emocje i pomimo że to ósme Mistrzostwa Świata, to delikatny dreszczyk był odczuwalny. Od startu kontrolowaliśmy sytuację, staraliśmy jechać z przodu, żeby nie zaplątać się w jakieś niepotrzebne problemy. Belgowie i Czesi dosyć szybko zaczęli nadawać solidne tempo, głównie za sprawą „Ju-Ju” Vermote, który jak zwykle w tej pracy pokazał, że jest jednym z najmocniejszych na świecie.

Prawdziwy wyścig zaczął się bardzo szybko, bo już 100 km przed metą. Niestety nikt z nas nie znalazł się w odjeździe, ale za to „Bodi” i „Patera” nie pozwolili, żeby ucieczka namieszała w planach faworytom. Na ostatnią rundę wpadła już mocno podmęczona grupa, a my staraliśmy się zostawić „Kwiatka” z przodu przed końcową rozgrywką…

Pewnie zabrakło nieco nóg, aby podążać za Alaphillipem, ale szanse na medal prysły dopiero w ostatnim zakręcie, gdzie trzeba było użyć łokci w walce o podium. Ja musiałem zatrzymać się przez kraksę na ostatnim podjeździe, ale przyznam, że mimo bardzo dobrej nogi, ciężko byłoby znaleźć się w tej wyselekcjonowanej elicie. Mimo wszystko jestem zadowolony z pracy i formy jaką prezentowałem. Oczywiście szkoda trochę szansy, bo wierzę, że stać było „Kwiata” na medal.

Wrócimy do Yorkshire, a po drodze trzeba urządzić „Majka Days” w Austrii!

Written By
More from Redakcja

Jan Antkowiak

O obecnej sytuacji w polskim przełaju rozmawiamy z Janem Antkowiakiem, człowiekiem legendą dyscypliny Panie Janie,...
Czytaj więcej